Kolejna data... to i tak bez sensu
Niech mnie ktoś zabije. Niech mnie ktoś zabije, bo dłużej już nie wytrzymam. Dlaczego ja go nie wyrzuciłam z domu jak była ku temu okazja? Hmmm... może dlatego, że jestem pierdoloną altruistką i myślę tylko o innych. I tradycyjnie to się źle dla mnie skończyło. A mój "chłopak" może czuć się trupem. Jak tylko wytrzeźwieje.
Co się stało? Otóż mój najukochańszy "chłopak" po trzech dniach mieszkania razem (tak, wiem, miałam go wyrzucić następnego dnia rano, ale nie potrafiłam) postanowił zorganizować imprezę dla najbliższych znajomych. Nic bym w tym strasznego nie było, gdyby nie to, że on ma około 100 najbliższych znajomych. A ja nie mam już m.in. telewizora. On jest po prostu bezczelny. Obiecałam dać mu szansę, a on ją zmarnował. Najgorsze jest to, że pomimo tego, iż mam ochotę go zabić nie zmienia to moich uczuć do niego. Tak, ja coś do niego czuję. Tak, jest to nienawiść, ale Ty pewnie nazwałbyś to miłością. Powiedz mi jak to się stało, że się tak wkopałam? Jak to się stało, że zaczynam mieć coś na kształt uczuć? I najważniejsze: POWIEDZ MI, DLACZEGO ZACZYNA MI SIĘ TO PODOBAĆ?!
Z dnia na dzień dzieją się ze mną coraz gorsze rzeczy. Pozwoliłam "rozbić" skorupkę, w której kryłam się przed światem. W ciągu czterech dni z pozornie silnej osoby stałam się słabsza niż kiedykolwiek. W ciągu czterech dni uzależniłam się od jego obecności. I po co mi to było? Przynajmniej jedna rzecz się nie zmieniła - dalej wmawiam wszystkim (z sobą na czele), że nie chodzę z Sergio i że on nic dla mnie nie znaczy. Popadam w paranoję. Chęć uwierzenia, że jest tak jak twierdzę przysłania mi już wszystko. I mimo, że niby przyznałam się przed Tobą, że jest inaczej, nie zmieniło to mojego myślenia. Ja wiedziałam, że uczucia nie niosą z sobą nic dobrego. Gdyby ktoś przyszedł do mnie, jako do psychologa z takim problemem w mig znalazłabym rozwiązanie. Dlaczego więc nie potrafię poradzić sobie z własnymi problemami? Dlaczego w ciągu tych czterech dni aż pięć razy płakałam? Powoli staję się cieniem samej siebie. Powoli uzależniam się od obecności Sergio w moim życiu. Powoli szukam w sobie siły, żeby mu to powiedzieć. Powoli zaczynam tego żałować. Dlaczego robię wszystko powoli? Bo nie mam siły! Bo jestem słaba! Bo do problemów prywatnych doszły zawodowe. Bo nie umiem pracować z młodzieżą. Bo na samą myśl o kolejnym dniu, o kolejnej chwili zaczynam się bać. Bo potrzebuję się do kogoś przytulić. Bo wszystko straciło sens. Bo liczy się tylko on...
Wczoraj prezes wziął mnie na dywanik. Okazało się, że tak bardzo podoba mu się jak radzę sobie z pierwszym zespołem (musi chyba mocniejsze okulary zakupić), że mam robić to samo w Castilli. Ale to nie wszystko- mam opracować test sprawdzający, czy dany zawodnik nadaje się do gry w pierwszej drużynie. Ciekawa jestem jak to zrobię, skoro nie mam nawet siły o tym myśleć. Nie nadaję się też do pracy z drugą ekipą. Nie potrafię patrzeć na ich ciężką pracę ze świadomością, że 90% z nich nigdy nie zagra w pierwszej drużynie. Oni tak bardzo się starają, za te koszulkę, za ten klub są gotowi oddać życie. A czasami są po prostu za słabi na pierwszą drużynę. Nie bójmy się tego stwierdzenia. Real Madryt to klasa sama w sobie. Najbardziej boli mnie to, że nie wszyscy są za słabi. Mamy przecież w szkółce tyle perełek, które obecny trener zaniedbuje. Dlaczego nic z tym nie zrobię? A co ja mogę? Trener mnie nienawidzi (z wzajemnością). Gdyby nie "słabość" prezesa co do mojej osoby, już dawno bym straciła pracę.
Znowu płaczę. Teraz nawet się z tym nie kryję. Ponoć to ludzkie. Z drugiej strony wszystko, co ludzkie jest mi obce. Bynajmniej zwykle tak twierdziłam. Czy teraz tak twierdzę? Teraz sama nie wiem, co twierdzę. Tak bardzo bym chciała, żeby to był zwykły koszmar. Żebym po obudzeniu się nic nie pamiętała. Żeby powróciła silna Francesca. Żebym przestała tęsknić za obecnością Sergio. Żeby Cesc się na mnie nie fochał. Żeby chłopaki byli tacy jak dawniej. Wiem, dużo wymagam. Za dużo. Tylko moja bezsilność mnie przeraża. Przeraża mnie fakt, że jedyne czego pragnę to przytulić się do Sergio. To ostatnie, gdybym tylko wyraźnie okazała, otrzymałabym w nadmiarze. Czy tak ma dalej wyglądać moje życie? Czy dalej będzie ono groteskowe? Czy kiedykolwiek wszystko się ustabilizuje? Mam już dość "niespodzianek". Chcę tylko spokojnego życia. Najlepiej u boku Sergio. Ja się chyba kurwa mać zakochałam! A tak bardzo nie chciałam do tego dopuścić. A tak bardzo chciałam tego uniknąć. I to wszystko przez ten głupi wieczór panieński! A teraz w sobotę jest ślub. Miałam nie iść, ale Sergio nie odpuści imprezy. Na samą myśl, że tańcząc, będę w jego ramionach chce mi się rzygać od tej słodkości i cudowności. To takie kurwa mać romantyczne. Tak romantyczne, że aż mdłe. Ale właśnie tej romantyczności potrzebuję.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że jedno moje zdanie zaprzecza drugiemu. Że chcę czegoś innego niż robię. Dopuściłam do głosu podświadomość. Wyszło na jaw, że nie jestem silna z natury, tylko to była cecha nabyta Wyszło na jaw, że nie jestem samowystarczalna. Wyszło na jaw, że ja też mam problemy. Jak z powrotem to ukryć? Co musi się wydarzyć, żebym znowu była silna? A może stanę się silniejsza, gdy poczuję, że ktoś mnie kocha? Jeżeli tak, to szybko się to nie stanie. Jeszcze nie znalazł się taki desperat, co byłby w stanie mnie pokochać. Sergio chodzi tylko o seks, nie oszukujmy się. Jest jeszcze Cesc, z którym też nic prócz seksu praktycznie mnie nie łączy. Jeżeli by na to spojrzeć szerzej, moje życie sprowadza się do pomagania teoretycznie słabszym i seksu. Jestem strasznie ograniczona, mimo, iż chyba nie wyglądam. Jestem naprawdę beznadziejna. Dlaczego więc wcześniej myślałam, że jest inaczej? Głupia byłam i tyle. Dobra, czas wziąć się w garść, bo zaraz Sergio się obudzi. A czego jak czego, ale przyjemności wynikającej ze krzyczenia na niego sobie nie odmówię.
Biorę się za czytanie /Puyolowa <3 <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział pokazał jak czuję się główna bohaterka... Bardzo mi się podobał. Nie zdziwiłam
OdpowiedzUsuńsię jak przeczytałam, że Sergio zależy tylko na seksie :D xD Czekam na następny rozdział :3 Olałkeeee x3
To jest świetne! Czekam na kolejny rozdział ;) <3
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział. Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńMoże to moja porąbana psychika ale chciałabym nie lubić Ramosa, za to jak się ostatnio zachowuje i za to co robi. Niestety nie mogę, widzę go i się uśmiecham. Och co ten Sergio robi z kobietami...
Kurr.. nie dodało mi pierwszego komentarza.
OdpowiedzUsuńWiesz co ja o tym myślę :) Ale, żeby nie było:
pobawię się teraz w ciocię dobra rada:
w ciągu całego opowiadania było bardzo niewiele błędów i to mało znaczących, typu kilka spacji za dużo, źle wstawiony przecinek, lub jego brak. Ale to luzik, gorsze rzeczy się widziało :)
Szkoda tylko, że nie ogarniam kto jest kto! Chodzi mi głównie o piłkarzy xD
Ale ogółem super. Pozdrawiam ;*