sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 6


Data,  godzina, itd.
Drogi Powierniku!

          Byłam z Ramosem na weselu i nie wiem czy się cieszyć z przebiegu wydarzeń, czy spalić ze wstydu za jego zachowanie. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony po raz pierwszy od dłuższego czasu jestem szczęśliwa, z drugiej... Chyba już nigdy nie spojrzę w oczy Dolores. Ale chyba było warto.

          Nie wiem jak to się stało, że zgodziłam się pójść na tę imprezę. Może sprawiła to wizja przygód z Sergio pod wpływem alkoholu, a może po prostu urok osobisty piłkarza, nie mniej jednak zdecydowałam się pójść. Oczywiście nie obyło się bez kłótni o moją sukienkę. Dlaczego? Otóż mój metroseksualny chłopak, który (wstyd się przyznać) bardziej zna się na modzie niż ja wymyślił sobie sukienkę do flamenco. Tak. Miałam pójść na wesele w sukience do flamenco. Wydaje mi się, że mój wybuch śmiechu oznajmił Sergio co myślałam o jego pomyśle, bo po chwili pojechaliśmy na zakupy. I powiem Ci jedno: to był pierwszy i ostatni raz, gdy pojechałam z nim na zakupy. To był koszmar. Zjeździliśmy pół Madrytu za jedną głupią sukienką, a wróciliśmy z pełnym bagażnikiem ciuchów i... bez sukienki. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że 3/4 ubrań, które kupiliśmy to ubrania dla Sergio. Ja kupiłam sobie jedynie leginsy i kilka T-shirtów. W dodatku ten idiota wtargnął mi do przymierzalni. Taki wstyd! Żeby jeszcze zrobił to dyskretnie, po ludzku. Ale nie, on musiał zamaszyście odsłonić zasłonkę i wszyscy ludzie, którzy byli w sklepie widzieli mnie w samej bieliźnie. No ale wróćmy do sukienki. Ten pajac postawił mnie przed faktem dokonanym i na weselu byłam w kreacji zakupionej przez jego siostrę Miriam (która tak nawiasem mówiąc nie wygląda na jego siostrę, może dlatego, że niegłupia z niej babka). Przyznam szczerze, że nie wyglądałam źle. Ba, powiem więcej - do twarzy mi w błękicie. Ubrawszy do niej 15-centymetrowe, czarne szpilki nie prezentowałam się fatalnie przy, jak zawsze, idealnym Sergio. Jedyną jej wadą, jak się później okazało, była długość, ale o tym zaraz.

          Nie wiem co myśleć o pewnej sytuacji, jaka miała miejsce podczas ceremonii. W sumie nie ma już o czym myśleć, bo sytuacja ta przyniosła nieodwracalne, aczkolwiek niezwykle przyjemne skutki. Otóż po, o dziwo punktualnym, przybyciu na ceremonię, przywitaniu się ze wszystkimi itd. wszyscy zaczęli powoli zajmować miejsca. Ja nawet nie zauważyłam, że idę z Sergio za rękę. Za bardzo zajęta byłam podziwianiem tych pięknych dekoracji i próbą chodzenia w szpilkach. Nie do wiary, że zwykły ogród można przemienić w takie cudo ! Na środku ogrodu był "dywan" z płatków białych róż. Po obu jego stronach ustawione były białe krzesła, przyozdobione dodatkowo kwiatami. Ogólnie wszystko wyglądało tak... tandetnie i romantycznie, ale na swój sposób pięknie. A może to mój partner tworzył wokoło iluzję piękna... Nie umiem teraz tego ocenić. W każdym razie nie skupiajmy się tu na walorach wizualnych, a na wydarzeniach jakie miały miejsce. Usiedliśmy z Sergio w ostatnim rzędzie i przez pierwsze 15 minut staraliśmy się sprawiać wrażenie, iż interesuje nas cała ceremonia. Po jakimś czasie on z szelmowskim uśmiechem położył mi rękę na kolanie. Speszona całą sytuacją pośpiesznie zabrałam jego rękę.Ale on nie odpuścił tak łatwo, i już po chwili znowu poczułam na swej nodze jego dotyk. Zaczynając od kolana, stopniowo "jechał" ręką coraz wyżej. Poczułam jak robię się cała czerwona. Próbowałam jakoś zabrać tę jego rękę, ale bezskutecznie. On w tym czasie zaczynał sobie coraz śmielej poczynać, gładząc wewnętrzną stronę moich ud. Byłam zaskoczona gdy poczułam jego dłoń przy krawędzi sukienki, spojrzałam na niego, on nie zaprzestawał i posuwał ręke coraz wyżej. Zaczerwieniłam się, a on,on... wyglądał jak gdyby nigdy nic! Siedział tam niewzruszony niczym posąg greckiego boga, a ja z przygryzioną wargą, cała czerwona i zakłopotana uciekałam wzrokiem. On jest okropny! Kto wie, jakby to potoczyło się dalej, gdyby nie fakt, że musieliśmy wstać. Z racji tego, że nie umiem chodzić na szpilkach, dla własnego bezpieczeństwa i poniekąd też przyjemności "oparłam" się o Sergio. Jemu najwidoczniej strasznie się to spodobało, bo musnął mój policzek swym kilkudniowym zarostem. Jego ręka z moich pleców przesuwała się coraz niżej i niżej... aż w końcu poczułam ją na swoim pośladku. Byłam zakłopotana. Zaczerwieniłam się lekko. No dobra, co Cię będę oszukiwać - byłam bardziej czerwona niż kartka z zeszytu Sergio, na której nauczycielka zaznaczała błędy ortograficzne. Usłyszałam jego namiętny głos "Udaj, że jest Ci niedobrze, to skoczymy gdzieś milej spędzić czas..." Poraz kolejny miałam ochotę go rozszarpać. Zamiast tego stanęłam mu obcasem na stopie, przez co się zachwiałam i wtuliłam mocniej w jego ramiona. Starałam się jakoś opanować, bo nie chciałam, aby ktokolwiek zauważył jak reaguję na jego dotyk.

          Reszta ceremonii odbyła się bez większych incydentów, bo pozwoliłam mu pobawić się moimi loczkami (tak, ja miałam loczki, też się sobie dziwię). Nawet przy składaniu życzeń parze młodej nie popełnił żadnej gafy, co bardzo mnie zdziwiło, zważywszy na to jaką "przemowę" przygotował sobie w domu. Nawet podczas tańca zachowywał się w miarę przyzwoicie, tylko od czasu do czasu łapiąc mnie za tyłek. Ale Sergio to Sergio, wiadome więc było, że spokój nie potrwa długo. O północy przyszedł czas na oczepiny - panna młoda miała rzucać swym okazałym bukietem. Wszystkie panny (naturalnie oprócz mnie) ustawiły się w kółku, a ja prawie zostałam tam wepchnięta przez mojego chłopaka. Gdy, piąty raz tłumaczyłam mu dlaczego tam się nie ustawię, myślałam że odpuści. Nie odpuścił. Poszedł tam i sam złapał dla mnie ten bukiet. Zdenerwowałam się i wyszłam na zewnątrz, lecz szybko wróciłam, bo było bardzo zimno. Żeby się ogrzać założyłam jego marynarkę. Napiłam się drinka, potem kolejnego, i kolejnego. Wtedy powoli zaczęła przechodzić mi złość. Porwałam go na parkiet i przetańczyliśmy pół nocy. Czułam się jak wtedy na wieczorze panieńskim. Znowu dałam ponieść się emocjom i znowu tego żałuję. Czy moje życie już zawsze tak będzie wyglądać?


*********
Przepraszam, że tak późno, ale dopadł mnie kryzys twórczy. Ten rozdział nie powstałby, gdyby nie Karolina, Weronika i Agata, którym bardzo dziękuję za pomoc. Liczę na szczere komentarze.

13 komentarzy:

  1. Niegrzeczny Sergio, ale i tak cholernie seksowny. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą pojawiać się częściej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ten rozdział :D Jeden z najlepszych do tej pory. Czekaam na kolejne :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo to wszystko jest takie "grrr...". :D

    OdpowiedzUsuń
  4. WoW! Czy Sergio się nie zmieni? A tam, i tak jest sexy;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Zaczynając od kolana, stopniowo "jechał" ręką coraz wyżej." na tym fragmencie przypomniała mi się piosenka "KlejNuty - Za tyłek ( Nie nie boje sie )" xD Podoba mi się ten rozdział. . . Czekam na więcej i szybciej : 3 /Olałke

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! To jest genialne. Nie grzeczny Sergio xD Piszesz świetnie, a mi poprostu szczęka opadła i przed tobą to mogę bić pokłony :* Po prostu mnie zamurowało i... kurde, zapomniałam co chciałam napisać xD Nie mogę doczekać się następnego i zapraszam na: http://por-siempre-barcelona.blogspot.com/
    PS Mogłabyś informować mnie o nowych odcinkach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy na: http://por-siempre-barcelona.blogspot.com/ :*

      Usuń
  7. Świetnie piszesz :D niesamowicie mnie wciągnęło. Doskonale wiem co to kryzys twórczy i nikomu tego nie życzę. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha świetne. Sergio- po prostu zajebisty.
    No kurwa chyba naprawdę dziwna jestem xd. Dodaj coś szybko. I tym razem szybciej niż ostatnio =.= xd <3 /Mrs Pique

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahaha, Sergio jest niemożliwy :>
    Pisz dłuższe te rozdziały, bo ja nie wytrzymam z ciekawości.
    Myślę, że wesele nie zakończy się tylko na tańcach... :D
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam wszystkie rozdziały jednym tchem.
    Aż brak mi słów aby opisać jak bardzo wciągnęłam się w czytanie twojego opowiadania i jak bardzo nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Wszystko jest takie perfekcyjne, idealne..
    Szalony, niemożliwy Sergio, tajemnicza główna bohaterka..
    Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo czegoś takiego, kompletnie się nie spodziewałam. Oby tak dalej! :3 /lexiaa20

    OdpowiedzUsuń
  11. O jeju ;c Nie mogę zdzierżyć dlaczego robisz z Sergio takiego alokoholika i osobę którą ciągnie do sexu ;o poza tym wszystko świetnie! super się czyta! oby tak dalej! :) Jak napiszesz nowy rozdział proszę powiadom mnie albo na stronie albo na moim blogu :) pozdrawiam Seramo.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bożeee...dziewczyno co ty robisz z tym Ramosem.??

    OdpowiedzUsuń

Tu wpisz komentarz