czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 2

                                          Kolejna data. Kolejna godzina. To samo miejsce.

Drogi Powierniku !

          Mam już tego dość. Dłużej nie zniosę jego spojrzenia. Mam zamiar zrezygnować z tej pracy przez niego. Ten wzrok przeszywający mnie na wylot.... Mam wrażenie, że on chce mnie przejrzeć. Ale przecież on jest na to za głupi! Ja nie chcę nic sugerować, ale Sergio Ramos to najmniej inteligentna osoba jaką znam. Już nawet ten pajac Pepe jest mądrzejszy. I nie nazywa mnie słoneczkiem. Czy do cholery tak ciężko zrozumieć, że ja nienawidzę takich słodkich określeń? To takie 'romantyczne' a ja brzydzę się romantyzmem i tą całą sztucznością. Miłość nie istnieje, bynajmniej dla mnie. No bo spójrzmy prawdzie w oczy: kto mógłby pokochać kogoś takiego jak ja? 70 kilo żywej wagi przy wzroście 180cm, średniej długości czerwone włosy, zwykle niedbale związane w kitkę, do tego te oczy w kolorze błota... A na dodatek mój nieznośny charakter. Zbierając te wszystkie cechy do kupy, można dojść do wniosku, że osoby takiej jak ja pokochać się nie da. I ja właśnie to zrobiłam.

          Czasami zastanawiam się ile jeszcze jestem w stanie znieść. Przeżyłam przecież tak wiele, a każdy kolejny dzień przynosi nowe 'miłe niespodzianki'. Chciałabym mieć kogoś, kto byłby przy mnie zawsze
i wszędzie, komu mogłabym powiedzieć wszystko. Nigdy nie miałam takiej osoby i ciekawi mnie jak to jest mieć przy sobie kogoś takiego. Zwykle to ja byłam oparciem dla innych, w końcu to cel mojego życia. Ale ostatnio nie daję sobie rady ze swoimi problemami. To wszystko mnie przerasta. Chyba za dużo na siebie wzięłam. A może po prostu za bardzo przejmuję się słowami Ramosa...

          Chyba tracę wiarę w siebie. Determinację straciłam już dawno. Nic mi nie przynosi satysfakcji. W dodatku chyba zaczynam 'coś' czuć do tego głupka. Miłością tego nie nazwę, bo jak wcześniej wspominałam nie wierzę w to. To raczej taki szczególny rodzaj nienawiści. Owszem, działa mi na nerwy jak nikt inny i mam go dość, ale... nie umiem tego określić. Gdy go widzę jest mi tak jakoś... lepiej. Właśnie dlatego muszę ograniczyć nasze spotkania. Nie mogę się od niego uzależnić. A może nie chcę... Sama już nie wiem. Pogubiłam się już w tym, co robię, myślę, mówię i czuję. Może dlatego tak ciężko mi cokolwiek zdziałać? Chcę pomóc całemu światu, a przerastają mnie własne problemy. Nie jestem dobrym psychologiem. Może powinnam sobie zrobić mały urlop? Nie, to tylko pogorszy sprawę. Przecież ja nie wytrzymam bez chłopaków. Mimo tego, że tak często na nich narzekam, mimo tego, że działają mi na nerwy, to oni nadają sens memu życiu.

           Muszę przestać tak się nad sobą użalać. Dzisiaj idę na wieczór panieński. Nie lubię tego typu imprez, ale obiecałam znajomej, że przyjdę. Na ślub nie pójdę, bo nie mam z kim, więc przynajmniej na panieńskim się pojawię. Muszę się tylko jakoś pozbierać. Zapomnieć o tym, że jestem sama, że nikt mnie nie kocha, przywdziać maskę osoby zadowolonej z życia i się bawić. Ciekawe czy jeszcze pamiętam jak się to robi? Czy jeszcze potrafię skutecznie maskować mój ból? Nie chcę przecież psuć im zabawy swoimi żalami i humorkami. Może powinnam zostać w domu? Z drugiej strony nie chcę, aby się obraziła. Dzisiaj jest jej dzień, a ja nie mogę jej go zepsuć. Nie wybaczyłabym sobie tego. Fakt, nie jest mi ona szczególnie bliska, ale nie potrafię żyć ze świadomością, że kogoś zraniłam. Wystarczy, że ja cierpię...

          Żeby nie było zbyt kolorowo ta banda debili znowu prowadzi 'wojnę'. Przecież od dobra drużyny ważniejsze jest to, dlaczego Iker nie głosował na Ronaldo w Złotej Piłce. Nie zagłosował, to nie zagłosował. Koniec tematu. Niestety nie dla nich. Jak tak dalej pójdzie to ja się wykończę. Niektórzy piłkarze, ja nie chcę wymieniać z nazwiska, nie przepadają za mną tylko dlatego, że jestem Hiszpanką. Zdumiewające jak szybko oni zepsuli coś, nad czym pracowałam ponad rok. I weź tu się na takich nie wściekaj. Znowu będę musiała zaczynać wszystko od początku. Najgorsze jest to, że do nich już nic nie przemawia. Każdy z nich uważa siebie za tego najważniejszego, a młodzi są ślepo zapatrzeni w kapitanów. Przed kamerami zachowują się jak najlepsi przyjaciele, a gdy tylko znikną za drzwiami szatni są gotowi się pobić. I to mają być dorośli, odpowiedzialni ludzie, często głowy rodzin? Większość z nich (no dobra, chodzi mi o Ramosa) jest na poziomie intelektualnym przedszkolaka. Jedyne, co mnie pociesza, to fakt, że nie tylko w naszym klubie tak jest. Moje skromne doświadczenie z reprezentacją, pozwoliło mi zaobserwować jak zmienia się ich zachowanie. No bo jak to jest możliwe, że reprezentacja jest faktycznie jedną, wielką rodziną, a po powrocie ze zgrupowań każdy z każdym się gryzie? Nie wiem, ale się dowiem. Być może to jest klucz do naprawienia relacji pomiędzy zawodnikami.

4 komentarze:

  1. Hm... To jest cudo! :)
    Świetnie opisujesz uczucia bohaterki i sytuacje. Bardzo intryguje mnie twój pomysł na to opowiadanie!
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta wyżej dobrze gada, polać jej!!! :) Gosiu nie wiedziałam, że masz taki talent literacki. No, no. Gratuluję świetnego rozdziału, oby tak dalej :)) ~ Klaudia x

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedno z najbardziej intrygujących opowiadań jakie czytałam :) Masz przyjemny dla czytelnika styl pisania. Świetnie opisujesz uczucia. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Czytałam z ciekawością

    OdpowiedzUsuń

Tu wpisz komentarz